Syrenka Picassa cz. 1
Jak to się czasem ciekawie składa... Na dziś mi wypadło, według chronologii albumu, zdjęcie Syrenki Picassa upolowanej w witrynie księgarni uniwersyteckiej na Nowym Świecie. Dla ścisłości - to wzór na pamiątkowej koszulce. Suwenir z Warszawy. A wczoraj, przygotowując się do opracowania tematu włączyłam sobie Radio Nowy Świat, a tam... W cyklu "Stulecie dziwów" audycja o Syrenkach Picassa! Czym prędzej więc zapisuję na świeżo, czego się dowiedziałam.
Na początek ustalmy, dlaczego o Syrenkach, a nie o Syrence. Ano dlatego, że były dwie.
Pierwsza to ta słynna zamalowana... Ale nie uprzedzajmy faktów, jak mawia p. Wołoszański.
Picasso pojawił się w Warszawie w 1948 roku, odwiedzając Polskę z okazji Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju, odbywającego się we Wrocławiu. Do Warszawy skręcił z jeszcze jednego powodu - został odznaczony przez prezydenta Bolesława Bieruta Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Przekazał także Muzeum Narodowemu w Warszawie komplet 20 własnoręcznie malowanych talerzy ceramicznych.
No ale przecież nie spędził całego czasu poza oficjalnymi uroczystościami siedząc w hotelu. W ramach pokazywania Stolicy 3 września zabrano go między innymi na świeżo wybudowane osiedle na Kole, po którym oprowadzali go państwo Syrkusowie, warszawscy architekci, prywatnie znajomi malarza. Artystę zafascynował proces odtwarzania miasta, tworzenia nowej tkanki przy wykorzystaniu tego, co zostało po zniszczeniach, swoistego recyklingu gruzów, z których tworzona materiały budowlane (proces wymyślony i opracowany przez pp. Syrkusów). Wyjął z kieszeni czarną kredkę, którą zawsze miał przy sobie i... machnął na ścianie jednego z lokali Syrenkę. Dał jej do ręki nie miecz, a młot, narzędzie pracy. Istnieją dwie historie, tłumaczące ten wybór. Jedna mówi, że Picasso widział wcześniej pomnik Syreny z ułamanym mieczem i to go zainspirowało. Druga, że towarzysząca mu tłumaczka nie wiedziała, jak będzie po francusku kielnia...
Zostańmy jeszcze przy kredce. Syrenka narysowana została właśnie kredką, równą ale cienką linią, która słabo się prezentowała na zdjęciach prasowych, dlatego była podretuszowywana. Współczesne wizerunki i kopie oparte są na tych retuszach, które sprawiają wrażenie, jakby rysunek wykonano węglem, grubą, nierówną kreską. Tak też wygląda Syrenka, jaką można od niedawna znowu oglądać na Kole... Ale znowu uprzedzamy fakty...
Picasso namalował i pojechał, a mieszkanie zostało z Syrenką. Pierwotnie zostało podobno przyznane jakiemuś wielodzietnemu kolejarzowi, który z oferty nie skorzystał. Nie z powodu Syrenki jednak, a mikrego metrażu lokalu. W końcu przydzielono mieszkanie pani Sawickiej. Być może stał za tym fakt, że pracowała w domu kultury, co budziło nadzieję że zaopiekuje się powierzonym jej dziełem. Owszem, pracowała w domu kultury, ale w kuchni...
Dość szybko słynne dzieło na ścianie stało się utrapieniem dla mieszkańców, którzy musieli znosić ciągłe wycieczki i wizyty notabli. W końcu, w roku 1953, po uzyskaniu wszelkich stosownych zezwoleń, ściana z Syrenką została starannie zmyta i zamalowana. Wedle jednej z wersji historii fachowcowi powiedziano, że to bazgroły szwagra. Według innej, to fachowiec wyraził opinię, że jego szwagier nabazgrałby lepiej...
Co ciekawe, zachowała się korespondencja urzędowa i jedyne przyzwoite zdjęcie Syrenki na ścianie, tuż przed zamalowaniem. Na materiały dokumentalne trafiłam tu KLIK!
Syrenka na ścianie mieszkania przetrwała prawie pięć lat. Jak na graffiti to i tak dużo...
Ale, ale, Syrenka na zdjęciu otwierającym post wygląda trochę inaczej, i data się nie zgadza...
Bo to inna Syrenka Picassa, też narysowana w Warszawie, jednak zupełnie gdzie indziej. Obie są często mylone.
Ale o tym już może w następnym poście, bo ten zrobił się i tak ponadwymiarowo długi...
Więcej o tej Syrence oczywiście można znaleźć na Wikipedii, materiałów w sieci na ten temat ogólnie nie brakuje.
Pamiątkowa koszulka z Syrenką ustrzelona na Krakowskim Przedmieściu 20 lipca 2012 lustrzanką Canon EOS 40D.
Komentarze
Prześlij komentarz